Zgłoszenie #936
Najlepszym moim wakacyjnym wspomnieniem jest eurotrip wynajętym busem z przyjaciółmi. W czasie tej podróży zwiedziliśmy wiele pięknych miejsc, ale także mieliśmy masę przygód, które nas zaskoczyły. Jedna z nich najlepiej podsumowuje cały ten wyjazd, który zdecydowanie był wakacjami mojego życia. Przygoda ta zaczyna się, kiedy to w czasie naszej podróży nieopodal San Remo we Włoszech, na jednej z autostrad, a tuż przed wjazdem do tunelu padł nam bus. Zaczęło się dość nieciekawie, bo bus padł nam w bardzo niebezpiecznym miejscu, gdzie nie wolno było się zatrzymywać. Na szczęście dość szybko przyjechała po nas laweta, która zabrała naszego busika razem z nami do najbliższego mechanika w okolicy. Kolejny etap przygody zaczął się od widoku włoskiego mechanika, który ledwo uruchomił samochód, a już machnął ręką ze smutkiem mówiąc „turbo caput”. Oznaczało to, że tego dnia nie mogliśmy kontynuować naszej podróży, ze względu na konieczność wymiany turbiny w samochodzie. Dodatkowo tak się złożyło, że następnego dnia we Włoszech odbywało się narodowe święto, a więc busa, który był nie tylko naszym środkiem transportu, ale i schronieniem oraz domem, mogliśmy odebrać dopiero za dwa kolejne dni. Po wielu godzinach oczekiwania, siedząc na chodniku przy warsztacie naszego mechanika, odezwał się do nas ubezpieczyciel, który znalazł nam nocleg. Okazało się jednak, że w okolicy wszystkie hotele o niższym standardzie są zajęte i jedynym, który ma miejsca jest historyczny Grand Hotel. W pierwszej chwili nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, w jakie miejsce zmierzamy, cieszyliśmy się po prostu, że za moment zmyjemy z siebie brud tego dnia. Najbardziej trafnie przypadkowość tej sytuacji obrazuje moment, kiedy styrani życiem, zmęczeni, z różnymi sitkami, torbami i wszystkimi swoimi tobołkami wyjętymi z namiotów, dotarliśmy do hotelu z czerwonymi dywanami i złotymi barierkami. I po jednej stronie staliśmy my, ludzie, którzy większość nocy przesypiali w śpiworach na plażach pod gołym niebem, a po drugiej stronie znajdował się dostojny konsjerż z zakręconym, siwym wąsem i złotym monoklem biegający po lobby za papugą. Jego mina, kiedy weszliśmy była bezcenna. A więc przypadkowość takich wyjazdów jest niesamowita, bo nigdy nie przewidzisz, czy z wyjazdu nastawionego na nocowanie na plażach pod chmurką, nie trafisz na spanko w Grand Hotelu, w którym pewnie na nocleg nigdy by się człowiek nie zdecydował. A to tylko jedna z wielu przygód, które wtedy mieliśmy!