Zgłoszenie #815
Rok temu w sierpniu pojechałyśmy z przyjaciółką do Alicante, chodziłyśmy, zwiedzałyśmy, cieszyłyśmy się ładną pogodą i dobrą kawą. Raz poszłyśmy na plażę, żeby złapać trochę opalenizny. Jestem od niej o 2 lata starsza… Jest z natury bardzo blada, prawie biała. Mówiłam jej żeby co chwilę piła wodę, zmieniała pozycję i przede wszystkim zasłoniła głowę od słońca. Usłyszałam tylko, że mam jej nie matkować 😂 Po godzinie mówię jej, żeby zrobić przerwę, ona na to że jeszcze nie. W końcu po 2 godzinach mówię, że wystarczy i idziemy coś zjeść i napić się wody. Wstajemy a ona do mnie, że jej słabo i kręci się jej w głowie. Zaprowadziłam ją na ławkę do cienia i poszłam po nasze rzeczy. Nagle słyszę, że wołają mnie ludzie. Moja przyjaciółka zemdlała i dostała udaru słonecznego. Była blada jak ściana, w ogóle nie kontaktowała. Ludzie dookoła zaczęli mi pomagać ją cucić, polewaliśmy ją wodą. Gdy w końcu odzyskała lekką świadomość wydarła się na mnie, że mam ją zostawić w spokoju i nią nie trząść. Później zaczęła płakać, że się boi i mam jej jakoś pomóc. Przyszli ratownicy z plaży, wezwali ratowników medycznych, przyjechała policja i nas spisała. Po sprawdzeniu czy wszystko z nią dobrze, życzyli nam zdrowia i się rozjechali. Ludzie dookoła byli bardzo pomocni, jeden kupił zimną wodę do polewania, pani z kiosku dała jej wachlarz do ochłody. A ja jak zeszła ze mnie adrenalina zaczęłam płakać, bo musiało to ze mnie zejść. Wszyscy byli bardzo mili i mówili, że już wszystko dobrze i nie ma czym się martwić. Po uspokojeniu się, trochę się pośmiałyśmy i poszłyśmy na naszą ulubioną kawę. To jedno z moich najbardziej zwariowanych i niezapomnianych wspomnień z wakacji.