Zgłoszenie #711

Kojarzycie kim jest Jeremy Jordan? Jeśli tak to gdzie Was znajdę, chcę się zaprzyjaźnić. Jeśli nie – gościu jest jedną z największych gwiazd amerykańskiego musicalu i przy okazji moim ulubionym aktorem. Pod koniec sierpnia miał dwa koncerty w Londynie – lokalizacja geograficznie bliższa niż Broadway, niestety finansowo tak samo nieosiągalna, więc popłakałam chwilę w ciemnym kącie jak bardzo chciałabym pojechać a nie mogę i zajęłam się dalej swoim szarym studenckim życiem. No i tak się tym życiem zajmując, czyli przeglądając Fejsa zamiast pisać pracę magisterską, natrafiłam na ciekawe ogłoszenie. Kojarzycie te krótkie wymiany z Erasmusa na dwa tygodnie? Są to w pełni finansowane unijne projekty, dzięki którym można wyjechać do jakiegoś losowego kraju, spotkać ludzi z różnych zakątków Europy i porobić razem śmieszne rzeczy. Co ważne, do kraju wymiany można przyjechać do trzech dni wcześniej i kasa za transport i tak zostanie zwrócona. Co więcej-ważne, to była rekrutacja dodatkowa, czyli na gwałt szukali kogokolwiek. Szanse na dostanie się były zatem duże. A wymiana zaczynała się dzień po koncercie. Dzień. Po. Byłabym koszt biletów lotniczych bliżej JJa. No to co, olewamy magisterkę w strzępach i lecimy? Hehehe oczywiście że tak! Nerwowe sprawdzanie maila i czekanie czy faktycznie przyjmą mnie do projektu, aż w końcu jest – ZOSTAŁAM PRZYJĘTA! Mam kupić bilety, najlepiej teraz-zaraz, bo projekt zaczyna się… za 4 dni. Takiego yolo nie zrobiłam dawno. Opłaciło się. Koncert był świetny, nawet projekt był udany… A przy okazji rykoszetem przeżyłam śmierć królowej będąc w Wielkiej Brytanii??? No. Ale i tak największą tajemnicą dla mnie jest jakim cudem z tym wszystkim zdążyłam napisać magisterkę.