Zgłoszenie #585
W tym roku moje wakacje były dość pracowite, spędziłam je razem z młodszą, 9 letnią, córeczką Różą na obozach – ona jako uczestniczka, ja – instruktor – wychowawca. Pierwszy obóz odbył się w malowniczej i maleńkiej miejscowości na Mazurach – Bęsia, usytuowanej nad Jeziorem Bęskim.
Zachwyciła mnie tam cisza i spokój natury, jedynym ośrodkiem jaki jest nad tym jeziorem, jest ośrodek, w którym byliśmy zakwaterowani. Mimo 120 podopiecznych z naszego obozu i podobnej ilości z innej kolonii, na plaży, na pomoście, na terenie ośrodka, nie było tłoku, każdy odnajdywał swoje miejsce.
Jednak najwspanialszymi momentami i najpiękniejszym moim wspomnieniem, były wyprawy na żaglówce lub kajakach. Mieliśmy w kadrze wspaniałego, emerytowanego już marynarza, który zwiedził cały świat, posiadał ogromne doświadczenie i wiedzę. Henryk emanował ciepłem i spokojem, którego nam – przynajmniej mnie – na co dzień żyjącej w pośpiechu wielkiego miasta, starającej się pogodzić role samotnej mamy z pracą i zamiłowaniami – bardzo brakuje. Henryk potrafił zaczarować dzieci, skupić maksymalnie ich uwagę na obserwacji przyrody, uczył nas dostrzegać najmniejsze drobiazgi
i czerpać radość z bycia częścią tego świata. Potrafił też nas bawić używając specyficznego słownictwa nazywając łobuzów ” kurdzibąkami”, młodych adeptów żeglarstwa ” śledziami” i podobnych. Opowiadał zabawne i ciekawe historie, uczył dzieci uważności, bacznego obserwowania otoczenia, rzeczy, o których tak często zapominamy na co dzień, a dzięki którym, przetrwaliśmy do dziś jako gatunek.
Czas jaki spędziłam nad Jeziorem Bęskim, to też czas gitarowej przygody, gdzie mogłam poszerzać wiedzę uczestników obozu, którzy wybrali gitarę, jako temat przewodni obozu, a którego byłam instruktorem.
Były to wspaniałe chwile, spędzone w większości na świeżym powietrzu, z gitarą w ręce i piosenką na ustach. Urokliwe chwile z gitarą przy ognisku. Uczestnicy bardzo przykładali się do zadań, czynili niesamowite postępy, wspólnie stworzyliśmy rockową obozową piosenkę, którą zaprezentowaliśmy na zakończenie obozu, w mini koncercie. Radość jako malowała się na twarzach dzieci, była dla mnie największa zapłatą i satysfakcją jaką mogłam wynieść z tego obozu.
Był to czas niezwykle aktywy, nieprzespane noce, długie rozmowy, wspaniałe znajomości.
Czas ten nauczył mnie, że potrzebujemy nie tylko wakacyjnego odpoczynku, ale potrzebujemy przede wszystkim czasu odmiany i dzielenia się swoimi pasjami, tworzenia nowej rzeczywistości i poszerzania swoich horyzontów.
Z dedykacją dla Henryka.
Dziękuję za uwagę.
JoAnna