Zgłoszenie #348

Ten moment, kiedy po całym dniu pracy wracasz do domu, siadasz zmęczony na kanapie ze świadomością, że to wtorek i następnego poranka dokładna powtórka z tej całej zabawy na Ciebie czeka.

Tak czułem się właśnie pamiętnego popołudnia. I dzień wcześniej. Dwa dni temu też. Ogólnie to cały miesiąc, jak już mam reflektować wstecz. Sielankowy klimat wspomnianych letnich dni zaburzał stres związany z ciągłymi projektami, które wydawały się nie zbliżać do końca, czego nie można powiedzieć było o terminach ich złożenia.

Tyle poważnych tematów na głowie bezustannie czyhających na moment, żeby zwalić się i zalać wszystkie myśli. Jedna za drugą. Za drugą kolejna. A jestem młody. Dosłownie 3 lata temu całe wakacje podróżowałem. Teraz ledwo stać mnie na czynsz. Szaleństwem, jakiego ostatnio doznałem było maksymalnie kupienie soku pomarańczowego zamiast wody.

To już nie ten czas powiadają. Ale ja czuję, że nie potrafię w ten sposób. Duszę się w tym kanonie dorosłości i odpowiedzialności. Kolejne myśli. I tak bez przerwy.

Idąc przez wrocławski rynek nastąpił przełom. Ugiąłem się pod sensorycznym wpływem zapachu mielonej kawy. Mogę sobie pozwolić. Odrobina przyjemności dla ciała tego ciężkiego dnia. Costa Coffee. W końcu mam ziarenka do pozbierania.

Mrożona, bo ciepło. Jedna, bo jestem sam. Miła pani doradziła Latte z syropem. Szaleństw ciąg dalszy! Bo wiem już teraz, że cukier mi szybko uderzy do głowy. Mam tylko nadzieję, że byłem wystarczająco miły podczas rozmowy z Panią baristką. Spodobała mi się.

Myśli jednak dalej krążyły wobec mierności mojego bytu, chociaż kawa działała cuda. Coraz częściej zatapiałem się w marzeniach. Siedząc w telefonie dostałem powiadomienie. Tanie loty od 250 złotych w obie strony. Trzymam aplikację już tyle lat. Jeszcze od czasów tych „prawdziwych” wakacji. Spojrzę.

Tyle projektów do zdania. A ja przeglądam loty na które mnie nie stać, ale ich pragnę i piję przepyszną kawę, która była tym czego potrzebowałem. Cypr. Za 3 tygodnie na okres 7 dni. Nie mogę. Dużo pracy. Kupiłem bilet. To przez ten cukier. Ale nie ma szans żebym żałował.

Ulga mentalna wręcz była odczuwalna w całej kawiarence. Wróciłem. Jestem z powrotem jako człowiek, z którego kiedyś byłem dumny. Polecę sam. Odpocznę od nawałnicy która ma miejsce dzień za dniem w pracy. To był dobry pomysł.

Wtulilem się w fotel w tym przyjemnie umeblowanym miejscu. Trzeba zbierać ziarenka częściej. Miło tak. Zamknąłem oczy i wróciły myśli. Ale tym razem te miłe. Już nie atakowały a koiły. Wróciłem!

Też pomyśleć, że wszystko zaczęło się od zapachu kawy.

Ostatnie tygodnie wakacji będą piękne.