Zgłoszenie #273
Pewnego dnia słonecznego lipca,
umówiliśmy się z Żoną na wyjazd życia.
Skorzystać z wakacji nam się należało,
w poprzednim roku to się nie udało.
Nie myśląc za wiele, spakowaliśmy bagaż
wzięliśmy Szwagra, czyli Żony brata.
Pełni nadziei i zapału
pojechaliśmy do Bałkańskiego kraju.
Trasa z Mazur do obranego celu,
była długa, ale warta tego.
Pierwszym przystankiem była Chorwacja,
błękitna woda to była atrakcja,
wspomnieć też muszę o cevapcici,
ta bułka z mięsem kebab zawstydzi.
Po zaleganiu na plaży i kąpielach morskich
przyszedł czas na klimatu zmianę
bowiem Żona i ja to „Kurczaczki w podróży”
udaliśmy się więc w Słoweńskie góry.
Zdobyliśmy Viševnik, pierwszy dwutysięcznik,
apetyt jest wielki i będzie kolejny.
Budapeszt był naszym kolejnym przystankiem,
paprykarz węgierski jest mega przysmakiem.
I choć w podróży było nam dobrze,
tęskniliśmy za rodziną i naszym domem.
Kupiliśmy więc pamiątki i lokalne frykasy
i wróciliśmy do naszej Mazurskiej Oazy.
Dużo widzieliśmy i dużo przed nami,
ale tylko w Costa napijemy się tak dobrej kawy.