Zgłoszenie #1248
Ostatniego dnia wakacji, wieczorem, razem z przyjaciółką zorientowałam się, że jedyne, co dzisiaj względnie ciekawego zrobiłyśmy, to pójście na mrożony jogurt. Jak to możliwe? Całe wakacje jak z filmu – biegając wzdłuż brzegu morza, byłyśmy muskane promieniami słońca i chłodzone nadmorską bryzą. Pomimo wakacyjnej pracy, znajdowałyśmy czas na życie, w pełnym sensie tego słowa. Oddychając pełną piersią i żyjąc chwilą, rozkoszując się każdym dniem. Pomimo sercowych wzlotów i upadków, zawsze dla siebie nawzajem, gotowe podjąć się jakichś szalonych pomysłów. I chociaż wiem, że nie przez całe te wakacje było kolorowo (bo tak w życiu bywa), to na samą myśl o nich, czuję na policzkach rumieńce od słońca, a uśmiech pojawia się na tak często już smutnej twarzy.
Więc jak to możliwe, że nie uczciłyśmy poprawnie odejścia tych wakacji? Pozwolimy im odejść, zapomnieć o nich, sprawić, że będą jednymi z wielu? O nie, nie na mojej warcie.
– Roki, nastawiaj budzik na 6:00. Rano robimy 32. sierpnia.
– Biegniemy nad morze? I kąpiel przy wschodzie?
– Czytasz mi w myślach, widzimy się jutro 6:30 przy Rondzie Róży Wiatrów. Powinnyśmy zdążyć na rozpoczęcie roku.
Nie zdążyłyśmy na czas. Ale kiedy o tym myślę, tak naprawdę nie miało to większego znaczenia.
Spotkałyśmy się przy Róży Wiatrów o 5:30. W sportowych ubraniach, z ręcznikami pod pachą. Dla wygody i własnej uciechy, zawiązałyśmy ręczniki niczym peleryny superbohaterów i pobiegłyśmy parkiem na plażę. Nad horyzontem unosiło się pomarańczowe słońce, a morze było spokojne jak nigdy przedtem. „Wiatrak” Stawa Młynu nigdy nie wydawał mi się tak urokliwy jak w tym momencie. Rzuciłyśmy ręczniki na piach, zdjęłyśmy buty i spodnie, po czym wskoczyłyśmy do zimnej po nocy wody. Spojrzenie na zegarek. Dochodzi 7:00.
– Jeśli teraz zaczniemy wracać, to się wyrobimy na rozpoczęcie – powiedziała Roki, chociaż wcale nie chciała jeszcze wracać.
– Wiesz, Roki? Są rzeczy ważne i ważniejsze. A to rozpoczęcie nie należy do żadnego z nich.
Roksana szeroko się uśmiechnęła i roześmiała.
Pływałyśmy jeszcze trochę, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu.
Jechałam potem na rozpoczęcie w szpilkach i spódniczce mini na rowerze, wbiegłam do sali z wielkim hukiem, ale oprócz mnie tego już nikt nie pamięta. Za to uczucie, które miałam w sobie na plaży – jego nie zapomnę nigdy.
32. dzień sierpnia. Idealne zakończenie wakacji wyjętych z filmu.