Zgłoszenie #1241
Ja, babcia-emerytka, postanowiłam ruszyć stopem… do Paryża!
Marzyła mi się kawa w jednej z małych, uroczych kafejek. Wędrówka po galeriach sztuki. Ciągłe zachwyty nad francuską architekturą. Rejs po Sekwanie. Czy piknik pod Wieżą Eiffela.
I już byłam o krok od spełnienia marzeń, gdy jeden niefortunny krok mnie unieruchomił na całe lato.
Co było robić?
Z wielkiego blokowiska przeniosłam się do siostry. Na Podkarpacie.
Zamiast narzekać, korzystałam z tego, co mi lato przyniosło.
Chowałam się w sadzie, pod gruszą, z książką, wstążkami do quillingu albo kartkami do kaligrafii i nieśpiesznie, podjadając do maliny, to wiśnie, łapałam kolejne piegi.
Co tam francuskie uliczki!
Tu miałam wszystko, co mi było potrzebne, by odżyć, odpocząć, wyleczyć nogę.
Wielki stół. Rodzinę. Problem z zasięgiem. Trzy wesołe kozy za siatką. A nawet… ulubioną kawę. Z COSTA COFFEE.
Mąż, wpadając co weekend w odwiedziny do nas, pamiętał, co lubię najbardziej.
Może dlatego tak mi to lato smakowało? 🙂