Zgłoszenie #1204
PAN SKORPEUSZ
WAKACYJNE WSPOMNIENIA RODZINNE TRZYNASTOZGŁOSKOWCEM OPISANE
Jak wieszcz nasz narodowy zacznę swój poemat
Stosowną inwokacją (która też na temat).
Lato, o pór królowo, tyś jest ulubiona. Uparcie i głęboko, soczyście zielona.
Dni twoje takie długie, noc ciepłem oswajasz,
Zachwycasz kolorami, wonnością upajasz.
Daj nam lato siły w bród byśmy rok wytrwali.
Do następnych Twoich dni w żal nie popadali.
Wpomnienie to dotyczy lata roku tego.
Czegoś strasznego trochę ale i śmiesznego.
Historia się zaczyna kiedy dotarliśmy
Do chorwackiego domu. Tam oniemieliśmy!
Basen, sauna, wielki dom i kort tenisowy.
Tak można odpoczywać – mode on: relaksowy.
Czas mijał bardzo wolno, leniuchowaliśmy.
Po pracowitym roku? – Tak! Zasłużyliśmy!
Jak wielkie było zdziwko, kiedy mój brat krzyknął
I w tym naszym relaksie, szybko przez drzwi bryknął.
„Ratunku! Posłuchajcie! Jakby coś dziwnego
U mnie na ścianie siedzi, chyba to coś złego.
Poszliśmy wszyscy razem, do jego pokoju
Rozbawieni tak że hej, „Ruszaj M. do boju!”
„Śmiejcie się ile chcecie, ale patrzcie na to.
Stwierdzicie wtedy sami, czy Wam tchórzowato.”
No niech mu będzie – myślę, cóż się przecież stanie.
Pożałowałam szybko bo siedział na ścianie
Skorpionik przezroczysty, dosyć jeszcze mały.
Szczypcami sobie ruszał, wybałuszał gały.
„O K…. JA P……!” [„O kurczę! Ja chromolę!”] komuś się wymsknęło. „Zamknij szybko okna, drzwi! Żeby nie prysnęło!”
Tak wszyscy zaczęliśmy w internety wchodzić.
Jak w Europie takie coś mogło się urodzić??
I co nasz wujek Google powiedział z pewnością?
Skorpiony Euscorbius nie są tu rzadkością!
Od osy nie groźniejsze, ludzi unikają.
Lecz jeśliś alergikiem, puchnięcie przygnają.
Przez następne parę dni napotykaliśmy
Kilku braci, może sióstr, płci nie stwierdziliśmy.
Pytanie się rodziło, skoro tyle małych,
To gdzie są ich rodzice? Czy w dniach pozostałych
Spotkamy ojca rodu – Pana Skorpeusza?
Co młodzież swą pilnuje, w noc na łów wyrusza.
I tak ostatniej nocy, jakby dla publiki,
(Sam Spielberg by nie lepiej skończył Jurassic’i)
Przed drzwiami do domostwa siedział ON, ojczulek!
Znać było że doglądał wszystkich swych smarkulek.
Był jak napakowany – czarny, groźny, duży.
Chyba Chorwacka dieta dobrze jemu służy.
Mojego rodu ojciec, kiedy go zobaczył,
Na baczność zaraz stanął i nic nie kozaczył.
Powiedzieć tylko zdołał, jąkając się szczerze,
A a ale ja jak to, ja ja w to nie wierzę!
Pan Skorpeusz w duchu zen, niczym nie wzruszony,
Ruszył szczypcem, zadarł zad i wrócił do żony.
Z rana następnego dnia, dnia wyjazdowego,
Niby się nie stało nic, nic wyjątkowego.
Gdy przyszła nas pożegnać właścicielka domu
Jak usłyszała wszystko bliska była zgonu.
„Są w Istrii popularne, takie skorpioniki.
Nie wchodzą lecz do domów! To raczej samotniki!” Więc czy im było dobrze siedzieć sobie z nami?
Czy zafascynowane były człowiekami?
Czy czuły się bezpiecznie? Nudno im nie było?
Może nas polubiły? Byłoby mi miło!
A może szykowały skorpionią inwazję?
Pojadę do Chorwacji, żeby mieć okazję
Odnaleźć Skorpeusza, poznać jego plany.
A wy się domyślacie, co mógł chcieć skubany?
I takie to wspomnienie. Morał jaki z niego?
Doceńcie kraj swój piękny bo nie ma lepszego.
Bogactwo tu widoków zmiennością urzeka.
Ale ze strony fauny żadne zło nie czeka.
Zosia Przybył