Zgłoszenie #1172
Dochodzi 20:00 powoli stoliki w uroczej włoskiej rodzinnej knajpce zapełniają się. Jest gwarno, radośnie i gorąco. Pijemy białe zimne wino, woda skrapla się po kieliszkach. Dolce vita. Czasu nie ma. Myślę sobie z uśmiechem, że takie to niesprawiedliwe, Włosi mają wszystko: cudowne widoki, wspaniałe wino, świetne samochody, przepyszne jedzenie…rozmarzyłam się i chcę tu zostać. Mąż jednak przypomina mi o trzęsieniach ziemi. To troszkę studzi mój entuzjazm. Po kulinarnej uczcie przychodzi czas na espresso i dolci. Nie tu nie tuczy, nawet o 22:00. Pani przynosi nam nieziemsko wyglądające tiramisu. Czekamy na kawę. Kelnerka spogląda na nas nerwowo, a my nadal czekamy na kawę. Mija kolejne kilka minut, polski temperament zwycięża próbujemy dowiedzieć się łamanym włoskim – dove e noi espresso – gdzie nasza kawa? Pani zdezorientowana patrzy z niedowierzaniem na nasze nienaruszone desery. Powoli do nas dociera. Trzeba zjeść do końca, a kawusia jak kropka nad i na samiutkim końcu. Tłumaczymy ze śmiechem, że my Polacy to tak lubimy together, deser i kawkę razem.
Następnego wieczoru ta sama Pani kelnerka wita nas z szerokim uśmiechem i od samych drzwi krzyczy: dolci e espresso razem. Tak! Razem. Dolce vita. Czasu nie ma.