Zgłoszenie #1155

Nie jestem wielbicielką zagranicznych wyjazdów do nadmorskich, zagranicznych kurortów typu All Inclusive. Cenię sobie spokój ducha. Dla mnie wakacje to czas wyciszenia oraz czas aktywnego wypoczynku. Często wracam we wspomnieniach to tegorocznych wakacji przeglądając zdjęcia w telefonie oraz oglądając przywiezione pamiątki.

W tym roku wybrałam się sama z dziećmi do schroniska położonego w Lachowicach w Beskidzie Żywieckim (około 800 m.n.p.m)

Schronisko ma obecnie 114 lat, wykonane jest w drewnianych bali, posiada klimatyczny kominek, piec węglowy wraz z częścią do wypieku chleba oraz izby wieloosobowe.

Każdego dnia można tam poznać innych ciekawych ludzi. Samotnych wędrowników, rodziny z dziećmi. Lekarzy, pracowników naukowych, studentów itd.

Nigdzie dotąd nie zaznałam takiego spokoju i wyciszenia jak w tym miejscu. Codziennie wstawałam o 4 rano, zanim inni wędrowcy wstali, patrzyłam sobie kawę na piecu węglowym, siadałam przed chatką i obserwowałam piękno beskidzkiej przyrody. Las, góry, mgła, chmury, tworzyły wspólnie niesamowitą kompozycje. Nie mogłam nasycić się tym widokiem.

Kiedy miałam ochotę poszłam zbierać grzyby w okolicy, a tak wspaniałych i aromatycznych borowików nie widziałam nigdzie wcześniej. Gdy suszyłam grzyby na piecu i popijałam herbatkę przypomniała mi się moja kochana babcia, która już nie żyje jak krzątała się po kuchni i gotowała dla mnie różne pyszności. Bardzo mi jej brakuje. Babcia to taki archetyp miłości i ciepła.

Nie spodziewałam się w okolicy tak przepięknych zabytków jakie przynosi nam matka natura oraz historia. Mnóstwo wodospadów, ciekawych widoków, słynne na cały świat Wadowice oraz Kalwaria Zebrzydowska, największym przeżyciem duchowym była dla mnie wizyta w Lanckoronie, założona przez króla Kazimierza Wielkiego. Wieś przypomina mi swą architekturą Supraśl na Podlasiu. Wieś jest dowodem na to, że można połączyć piękno, estetykę, kult historii z elementami nowoczesności. To wieś do której przyjeżdzają głównie artyści. Wypoczywał tam sam Piłsudski, a Marek Grechuta napisał o niej nostalgiczną piosenkę pt. „Widok z balkonu”. To wieś, która jest daleko „od tupotu szybkich spraw”.

Wracając do domu ominęłam autostradę A1 i wróciłam Szlakiem Orlich Gniazd, podziwiając dalej cuda natury. Bramę krakowską, Maczugę Herkulesa i inne wapienne ostańce z czasów jury widziałam jedynie jako dziecko w szkolnych podręcznikach.

To niesamowite jak nasz kraj jest piękny i zróżnicowany. W tych miejscach nie ma korków, opłat parkingowych, klimatycznych, nie ma też tłumów turystów stojących w długich kolejkach, czy sieciówkowych restauracji typu fast food. Tam czas płynie zupełnie inaczej, wolniej, spokojniej.

Mam 35 lat i nasza codzienność pełna hałasu, gonitwy za pieniędzmi, trendami i nie wiadomo czym jeszcze powoduje, że każdy z nas musi od czasu do czasu zatrzymać się i pomyśleć tylko o sobie, rzeczy materialne stają się zupełnie zbędne. To tylko rzeczy.

Ja ten spokój odnalazłam w schronisku w górach pijąc sobie kawę i patrząc na góry.

Dziękuje:

Milena Steckiewicz