Zgłoszenie #1150

Wakacje prawie za nami,
czas byśmy je teraz trochę powspominali.
Moje w tym roku w lutym się zaczęły,
gdy na Erasmusa wyjechałam,
a w roku ubiegłym o tym zdecydowałam.
Niedługo zostanę inżynierem i pisarka ze mnie raczej średnia, ale wspomnienia z ostatniego czasu są tak cudowne, że muszę się nimi podzielić!
Na początku ważne ogłoszenie: LUDZIE PAKUJCIE RZECZY DO PLECAKA I RUSZAJCIE W ŚWIAT! Ale zanim o tym, ile można zyskać podglądając inne kultury, kilka moich wspomnień z ostatnich miesięcy.
Rzym, stolica Włoch i jedna z najbardziej znanych stolic europejskich, wieczne miasto, określeń można na pewno znaleźć jeszcze mnóstwo. Ale jak Włochy to oczywiście la dolce vita (słodkie życie) i il dolce far niente (słodkie nicnierobienie). Życie wśród Włochów nie zawsze jest usłane różami, ich mentalność BARDZO różni się od naszej. Poniżej kilka przykładów jak bardzo są elastyczni:
1. Czekałam na pętli na autobus nr 60, przyjechały w tym czasie 4 o nr. 80, a w jednym momencie były nawet dwa w tym samym czasie(!). Ludzi coraz więcej, wszyscy się coraz bardziej niecierpliwią. W pewnym momencie sympatyczny kierowca jednej z 80, stwierdził że skoro tak bardzo nie możemy się doczekać naszej 60 to on nam 80 zmieni na 60 i pojedzie naszą trasą. I tak też zrobił 😊
2. Pewnego weekendu pojechałam do Neapolu, który słynie z bardzo dobrej kawy, więc tego dnia wypiłam z 3 jeśli nie 4. W jednym z barów Pani robiąc mi, zrobiła też sobie, w międzyczasie zagadując co tam, jak tam. Trochę pogadałyśmy a koniec końców nie pozwoliła mi zapłacić, mówiąc, że to ona stawia a taka rozmowa to była dla niej przyjemność.

Historii jest jeszcze mnóstwo: moi prowadzący nieprzychodzący na zajęcia, drobne spóźnienia w ich mniemaniu (2-3h) i wiele, wiele więcej.
Ale to też czas poznania tylu fantastycznych ludzi, masy pysznego jedzenia (mówimy w końcu o 6 miesiącach we Włoszech!), widoków, SŁOŃCA, bezinteresownej pomocy przechodniów, przygód, o których wcześniej nawet nie marzyłam, imprez do rana, festiwali, hałasu na ulicach całymi nocami po wygranym meczu, koncertów. Ale też porannego spokoju, kawy bez pośpiechu z gazetą w ręku, a czasami espresso przy barze i pogawędce ze spotkanymi tam osobami.
Nie zapomnę jak mój współlokator zapytał mnie, który bar w okolicach mieszkania jest moim ulubionym ( bo przecież muszę mieć jakiś, gdzie chodzę na śniadania).
Z Rzymu wróciłam z piękną, żółtą kawiarką, która jest jak słoneczko i będzie mi przypominała o tych ostatnich miesiącach, o tym, czego mnie tam nauczyli: żeby nie traktować życia tak poważnie, uśmiechać się do innych. Kawa doda z rana energii na ten niełatwy powrót do rzeczywistości już za parę dni, a na drugą pewnie wpadnę do Was, mam Was blisko wydziału. Espresso przy barze i szybka pogawędka?