Zgłoszenie #1055

Tamtego dnia wszystkiego było jakby więcej.
Więcej telefonów i maili do ogarnięcia.
Więcej spraw na już.
Więcej niepotrzebnych słów.
A i więcej promyków słońca, co kusiły, by rzucić wszystko i wyjść na spacer.
Tylko jak?
Szef łypał swym okiem z biurka po przeciwnej stronie i jedynie komendy rzucał: więcej…!, więcej…! więcej…!
Nagle wpadłam na pomysł.
– Oj, gdzieś tu miałam… nie, skończyły się koperty A4…
– Kupić. Od razu więcej – szef wydał polecenie, a mi nie musiał dwa razy powtarzać.
Wyszłam na pełne słońce.
Poczułam buchnięcie ciepłym powietrzem, intensywny zapach pobliskich krzewów i nutę tańczącej, aromatycznej kawy.
A gdyby tak…?
Usiadłam z filiżanką przy stoliku w COSTA COFFEE, sięgnęłam po leżący na stojaku magazyn i chwilę później podziwiałam lazurową toń morza, piaszczyste wydmy, wąskie brukowane uliczki i ciągnące się hen, hen, ku górze, szczyty.
Ach, jak mi było dobrze!
Przez moment, kartkując podróżniczą gazetę, czułam się jak na urlopie.
Z krainy marzeń i fantazji wyrwał mnie czyjś aksamitny głos.
– Czy mogę…? – jakiś młodzieniec pytał o wolne krzesło.
Zerknęłam na zegarek.
– Proszę. Stolik też już mogę zwolnić – uśmiechnęłam się serdecznie. – Obowiązki wzywają…
W biurze szef nawet nie zauważył, że nie było mnie ponad godziny.
Gdy otwierałam drzwi, kątem oka dojrzałam, że chowa do szuflady jakąś broszurę.
Czyżby jemu też marzył się jakiś daleki wypad?
– Jestem. Te kolejki… – rzuciłam na wejściu.
– To co? Przerwa? Tu niedaleko mają dobrą kawę…
Że znów kawa?
A co mi tam!
W COSTA COFFEE zawsze najlepiej :))))