KONKURS

COSTAlacja Lata!

Produkty
Wydaj minimum 25 zł w kawiarni Costa Coffee
opisz wakacyjne wspomnienia
i wygrywaj wyjątkowe nagrody!
Czas trwania konkursu:
od 26.08.2022 do 30.09.2022
Kobieta
Produkty
Kawa

Co możesz wygrać?

Iphone 13 Pro
Nagroda główna

1x iPhone 13 Pro

aby być zawsze „in tacz”
ze swoją ekipą!

Nagroda głównaII stopnia

3 x podwójne zaproszenia na finał Barista of the Year

by sprawdzić kawowych mistrzów w akcji!

Podwójne zaproszenie na finał Barista of the Year

Codziennie do wygrania

Klapki Kubota

1 x klapki Kubota

dzięki którym przedłużysz letni lans na resztę roku.

Domowy pakiet kawowy

1 x domowy pakiet kawowy

by zachować wakacyjną energię na dłużej!

Voucher Costa Coffee

1 x voucher Costa Coffee

o wartości 30zł, na wypasione kawki.

Jak wziąć udział?

Dołącz do konkursu w 3 prostych krokach:

1.
Dokonaj zakupu dowolnych produktów w kawiarni Costa Coffee o wartości minimum 25 zł i zachowaj paragon.
2.
Wejdź na stronę konkurscosta.pl, opisz swoje najciekawsze letnie wspomnienia i wyślij je do nas za pomocą formularza zgłoszeniowego.
3.
Wygrywaj fantastyczne nagrody! Oceniamy kreatywność i pomysłowość.

Zachowaj lato na dłużej i...
zgarnij rewelacyjne nagrody!

Z Costa Coffee lato
nigdy się nie kończy!

Zabierz wakacyjny vibe Costa Coffee gdziekolwiek zechcesz! Przyjaciele wpadają dziś do Ciebie?
Zaskocz ich popisowym latte jak od baristy,
dzięki aromatycznym mieszankom Costa Coffee at Home. Romantyczny wieczór? Zaproś swoją sympatię do naszej kawiarni, rozsiądźcie się na wygodnych kanapach,
zanurzcie w cudownych kawowych aromatach
i zatrzymajcie lato na dłużej…

Wznieśmy kawowy toast za niekończące się lato!

Wasze wakacyjne wspomnienia

Oni już napisali, dlaczego te wakacje były naprawdę niezapomniane. A Ty?

W te wakacje wybrałam się na 500 kilemetrowy szlak wzdłuż Polski! Gdy dotarłam na tereny Beskidu Niskiego który jest jednym z najdzikszych terenów górskich, spędziłam tak kilka samotnych dni wędrówki i usłyszałam dziwny dźwięk. Na środku szlaku stał jakiś wielki kształt. Usłyszałam straszny dźwięk. To był niedźwiedź! Przeraziłam się. Zauważył mnie i zaczal biec w moim kierunku. Szybko odrzuciłam plecak i wdrapałam się na drzewo. Aby przestraszyć misiaka włączyłam latarkę na tryb migania i puściłam pierwsza lepsza piosenkę na telefonie - i co się włączyło? Chuchua. Wiec siedziałam na tym drzewie, słuchając tego a mis kręcił się wokół mojego plecaka. Trochę pokurczal i odszedł. Ja w biegu i rytmach piosenki biegłam do najbliższego schroniska. Już nie chodzę po lesie nocą.

Dominika

Najlepsze wspomnienia to te spontaniczne. Pamietam dzień jak upał nie odpuszczał, jest lipiec, jestem z dziećmi w domu. Nagle przybiega do nas piesek sąsiadów-buldog francuski. Słodziak wspaniały! To on zrobił nam dzień, dał sue wygłaskac, pobawić i poprzytulać. Dostał miskę wody, cała wychlipal i...zrobił u nas siusiu ;) na szczęście na trawie :))) a potem uciekł ;)

Iwona

Ostatniego dnia wakacji, wieczorem, razem z przyjaciółką zorientowałam się, że jedyne, co dzisiaj względnie ciekawego zrobiłyśmy, to pójście na mrożony jogurt. Jak to możliwe? Całe wakacje jak z filmu - biegając wzdłuż brzegu morza, byłyśmy muskane promieniami słońca i chłodzone nadmorską bryzą. Pomimo wakacyjnej pracy, znajdowałyśmy czas na życie, w pełnym sensie tego słowa. Oddychając pełną piersią i żyjąc chwilą, rozkoszując się każdym dniem. Pomimo sercowych wzlotów i upadków, zawsze dla siebie nawzajem, gotowe podjąć się jakichś szalonych pomysłów. I chociaż wiem, że nie przez całe te wakacje było kolorowo (bo tak w życiu bywa), to na samą myśl o nich, czuję na policzkach rumieńce od słońca, a uśmiech pojawia się na tak często już smutnej twarzy. Więc jak to możliwe, że nie uczciłyśmy poprawnie odejścia tych wakacji? Pozwolimy im odejść, zapomnieć o nich, sprawić, że będą jednymi z wielu? O nie, nie na mojej warcie. - Roki, nastawiaj budzik na 6:00. Rano robimy 32. sierpnia. - Biegniemy nad morze? I kąpiel przy wschodzie? - Czytasz mi w myślach, widzimy się jutro 6:30 przy Rondzie Róży Wiatrów. Powinnyśmy zdążyć na rozpoczęcie roku. Nie zdążyłyśmy na czas. Ale kiedy o tym myślę, tak naprawdę nie miało to większego znaczenia. Spotkałyśmy się przy Róży Wiatrów o 5:30. W sportowych ubraniach, z ręcznikami pod pachą. Dla wygody i własnej uciechy, zawiązałyśmy ręczniki niczym peleryny superbohaterów i pobiegłyśmy parkiem na plażę. Nad horyzontem unosiło się pomarańczowe słońce, a morze było spokojne jak nigdy przedtem. "Wiatrak" Stawa Młynu nigdy nie wydawał mi się tak urokliwy jak w tym momencie. Rzuciłyśmy ręczniki na piach, zdjęłyśmy buty i spodnie, po czym wskoczyłyśmy do zimnej po nocy wody. Spojrzenie na zegarek. Dochodzi 7:00. - Jeśli teraz zaczniemy wracać, to się wyrobimy na rozpoczęcie - powiedziała Roki, chociaż wcale nie chciała jeszcze wracać. - Wiesz, Roki? Są rzeczy ważne i ważniejsze. A to rozpoczęcie nie należy do żadnego z nich. Roksana szeroko się uśmiechnęła i roześmiała. Pływałyśmy jeszcze trochę, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu. Jechałam potem na rozpoczęcie w szpilkach i spódniczce mini na rowerze, wbiegłam do sali z wielkim hukiem, ale oprócz mnie tego już nikt nie pamięta. Za to uczucie, które miałam w sobie na plaży - jego nie zapomnę nigdy. 32. dzień sierpnia. Idealne zakończenie wakacji wyjętych z filmu.

Anastazja

Moja COSTAlacja Lata wydarzyła się przed siedmiu laty, kiedy to z okazji okrągłych 30-tu urodzin zafundowałam sobie całkiem "letnią" podróż życia. Była iście letnia nie w znaczeniu nijaka tylko dlatego, że pomimo, iż po zewnątrznej stronie brzucha mamy pojawiłam się w zaawansowanej jesieni roku pańskiego 1985 to owe wakacje pamiętne odbyłam właśnie w samym lata rozkwicie. 6 lipca 2015r. wylądowałam w Madrycie, z którego pociągiem do Leon udałam się, a dopiero stąd już "prawidło", bo na pieszo, po góro-wyżynach, wedle żółtych muszli św. Jakuba na niebieskim tle lub żółtych strzałek, które wyznaczały szlak 18lipca dotarłam do Santiago de Compostella. Tu trzeba dodać, iż na wspomniane sławetne Camino wybrałam się bez karty SIM, w związku z tym, że chciałam mieć wystarczająco dużo czasu i motywacji, by co dnia samą siebie na randki zabierać. Te randkowanie udawało mi się tylko przez cichy (bo nie znam ani języka hiszpańskiego ani angielskiego) tydzień wędrówki pieszej, ponieważ zaczał mi doskwierać brak bycia w kontakcie (in tacz) nieustającym z najbliższymi mi. Niby Sanktuarium św. Jakuba miało być moim celem podróży, aczkolwiek do wylotu zostało mi jeszcze 9dni, dlatego nad sam Atlantyk postanowiłam iść. Jak, żem pomyślała, tak też owe pomysły zrealizowałam wędrując najpierw do Muxi, a potem do Finistery, gdzie droga końca świata znajduje się. Tu zatrzymałam się na dłużej, choć dzień w dzień urządzałam sobie przechadzki na Faro Finistery (Latarnia morska) i po plaży to wieczory uwielbiałam spędzać na tarasie alberque, umiejscowionej nad samym akwenem oceanicznym i obserwować jak co i rusz wyłaniają się z niego delfiny... Hmm...Cóż za niezapomniany widok. Ot co! Poranki także witałam na tarasie, posiłkiem złożonym z kanapki i dwóch napojów: kawy oraz soku pomarańczowego, dlatego też postanowiłam wziąć udział w Państwa konkursie, aby móc zdobyć iPhone 13 pro, a z nim przy boku wrócić na szlak, który "woła", gdy chociaż raz została postawionana nim zarówno lewa jak i prawa stopa... Nie, nie wracałam na stopa tylko samolotem, a po niespełna tygodniu w domu wyruszyłam po raz 10-ty na WAPM - tj. warszawską pielgrzymka do Częstochowy, bo kilometrów w stopach mało było mi, więc w rezultacie w przeciągu miesiąca miałam ok. 800km przechodu :)

Dagmara

Z moja przyjaciółka wracałyśmy autostopem z Sanoka do Węgierskiej Górki. Stałyśmy już ponad dwie godziny i wątpiliśmy, ze ruszymy z tej stacji gdziekolwiek. A jednak! zatrzymała się biła furgonetka. Brzmi trochę groźne? Na szczęście wypełniona zapachem świeżo pieczonego chleba! Zatrzymał się piekarz! Zaproponował, ze jeśli rozwiezienie z nim pieczywo po okolicznych wioskach zawiezie nas w miejsce do którego chcemy dojechać. Gdy już objeżdżaliśmy wszystkie okoliczne wioski, pozdrawiając mieszkańców - piekarz obdarował nas cała tacka paczkow i wielki bochen chleba na resztę dnia! Brakowało tylko do tego kawusi :))

Dominika

Było to kilka lat temu. Z rodzicami wybraliśmy się nad polskie morze. Poraz pierwszy mogłem zobaczyć jak naprawdę wygląda morze, bo wcześniej widząc każdy duży akwen wodny myślałem, że to już morze hehe. Spędziliśmy w Gdyni tydzień czasu, od zwiedzania, po kąpanie w morzu, opalanie i wylegiwanie na plaży. Wtedy też poraz pierwszy spróbowałem smaku kawy Costa Coffee, który mnie zachwyca nieprzerwanie do tej pory. Były to cudowne wakacje. Chciałbym kiedyś powtórzyć taki wyjazd z rodzicami, ale tym razem wziąć mojego psiaka, aby zobaczyć jak pływa w wodzie, do tej pory nie miał jeszcze okazji.

Arkadiusz